Wyprawy rowerowe 2011
Użytkownik
Mnie się bardziej podoba wersja druga. W wersji trzeciej będziemy zmęczeni po nocnej jeździe pociągiem i wtedy będziemy musieli te 140 km przekręcić. Może zdarzyć się zła pogoda, kapeć - lepiej sobie zostawić ten czas na wycieczkę do Luksemburga zrobioną "po dobroci" a nie z przymusu.
Wersja druga jest bezpieczniejsza.
Offline
Może rozpiszę się nieco bardziej. Najbardziej byłbym za opcją trzecią, ale ze wzgledów prywatnych - w piątek wieczorem jest koncert, na którym chciałbym być. Jeśli zdecydujemy się na opcję drugą, to też nie będzie to dla mnie jakiś problem, bo spokojnie mogę się dopasować. Opcja pierwsza jest niezbyt ciekawa .
Offline
Mnie się uśmiecha wersja trzecia ze względu na wyjazd z Łodzi na spokojnie - rano. Co prawda o nieludzko wczesnej porze, ale jednak rano, a nie na biegu prosto z pracy, w której może być różnie i cholera wie, czy się nie okaże, że trzeba będzie pędzić z wywieszonym ozorem, a kto wie, czy i zdążenie nie będzie zagrożone, bo do Kutna mam jednak 3 godziny jazdy, a wyjazd z domu o 17 oznacza, że musiałbym z pracy wyjść już najpóźniej o 16, co nie zawsze mi się udaje, nawet jak przyjdę na 8 - taka praca Dlatego chcąc mieć pewność, że zdążę, musiałbym już w piątek wziąć urlop. Mogę to zrobić, ale wolałbym tego uniknąć.
Z drugiej strony doceniam argumenty Transatlantyka. 140 km to jednak spory kawałek, trza liczyć 8 godzin jazdy, czyli wyjazd najpóźniej o 9 spod Kaiserslautern, czyli za dużo czasu na spanie nie będzie Mimo wszystko jestem skłonny zaryzykować opcję trzecią - wolę się spieszyć już w trasie (kiedy i tak można już tylko jechać) niż jeszcze w Łodzi, gdzie zawsze może nastąpić (i z reguły następuje!) coś, co opóźni start.
Mozna by jeszcze rozważyć jazdę do Kutna pociągiem: http://rozklad-pkp.pl/traininfo.php/pn/ … 273817722&
ale jakoś nie ufam polskim osobowym, a spóźnienie na pociąg do Berlina nas kompletnie rozkłada, więc taka opcja tez nie bardzo wchodzi w grę
Szczerze mówiąc martwi mnie inna sprawa: czy Transatlantyk zdoła dotrzeć do Wawy tak, żeby z niej wystartować o 06:35. To chyba oznacza nocleg w Wawie, Marku. Masz taką opcję? Ewentualnie mógłbyś w piątek dotrzeć do Łodzi (Ciebie chyba i tak nie ominie piątkowy urlop) i jechać z nami bądź też w piątek dotrzeć do Łowicza.
Offline
Popatrzyłem na Google Earth i widzę, że między Kaiserslautern a granicą francuską czekają nas niezłe "czechy". Może nie jakieś wielkie, ale jednak kilka pagórków po 50-100 metrów tam jest, a może w ogóle ani przez moment nie być płasko - aż tak dokładne Google Earth nie jest, żeby to na 100% określić. Na pewno teren jest bardziej sfalowany niż w Łodzi, chyba ciut bardziej niż na Wzniesieniach Łódzkich, z tego co porównałem. W związku z czym nabrałem nieco respektu dla "opcji 3" dojazdu do Metz. Znaczy, czasu nam wystarczy, bo w końcu 140 km to nie jest żadne wielkie halo, nawet z bagażem po "czechach", ale trzeba założyć, że przynajmniej 50 km trzeba machnąć prosto z pociągu, w nocy (ewentualnie jakieś psuedo-kimanie na dworcu i ruszamy o brzasku). Jak już "obłaskawimy teren", to można kimnąć w jakichś "krzakach" ze 3 godziny (chyba że już kimaliśmy na dworcu) - przydała by się ładna pogoda, to można by namiotu nie rozkładać, bo to dość zurbanizowana okolica i mógłby się za bardzo w oczy rzucać. A potem dalsza jazda, a odsypiamy w pociągu i w Marsylii, jeno nie za długo, bo w poniedziałek czeka nas 170 km. Więc... czy opcja trzecia to na pewno dobry pomysł...? Zrobić się da, ale czy jest sens decydować się a priori na jazdę nocą?
Decydujcie. Ja mimo wszystko głosuję za "trójką", ale już bez takiego przekonania jak poprzednio
PS. Ha! Prawie po drodze mamy BIGa!
http://www.challenge-big.eu/list/163-.htm
To może jednak "opcja druga", a w wolnym dniu machniemy się przez BIGa i Luxemburg?
Offline
Choć plan faktycznie wygląda na niezbyt łatwy, to w dalszym ciągu głosuję za opcją 3. Big nie wygląda na jakiś fascynujący, a chętnie poszedłbym na koncert, skoro jest taka opcja. Ale jak zwykle - dostosuję się do większości. Może zrobimy ankietę?;p
Offline
Dobra, podumałem, podumałem i jednak jestem za opcją 3. Poza wszystkim, co wyżej napisano jest jeszcze cień szansy, że złapiemy wcześniejszy o 2 godziny pociąg z Berlina. Co prawda odjeżdża on na 6 minut przed przyjazdem naszego, ale nasz ma jednak szanse być przed czasem, a tamten to zwykły regionalny, który jedzie z Frankfurtu nad Odrą i ma znów cień szansy się o te kilka minut opóźnić. Przesiadka by była na Berlin Ostbahnhof (mniejszy niż Hauptbahnhof i łatwiej się przewalić między peronami). Gdyby wiedzieć doskonale, z którego peronu na który trzeba gnać, to jest chyba szansa zdążyć (a gdybyśmy wysiedli z EuroCity a jednak nie zdązyli na regionalny, to mamy 2 godziny, żeby się przedostać na Hauptbahnhof - w dowolny sposób). Bilet weekendowy byśmy wówczas kupili już w pociągu (opłata bodaj 3 EUR). A to nam duuuzo daje, bo wówczas zdążamy na jednym bilecie nie do Kaiserslautern a do Saarlouis. I mamy luzik.
A w razie nie zdążenia, a potem total niepogody w Zagłębiu Saary jest jeszcze opcja dojazdu rannym pociągiem z Kaiserslautern do Saarlouis (kosztuje 17,10 EUR). Opcja to ratunkowa, ale jednak istnieje.
Kupować dziś bilety na sobotę, 07:57 z Kutna do Berlina?
Offline