Wyprawy rowerowe 2011
Użytkownik
Mnie natomiast zależy na tym, żeby całą trasę przebyć rowerem. Pociąg z Wiednia to w ostateczności, gdybym miał nie zdążyć do pracy.
Offline
Użytkownik
Poza tym, w Alpy nie da się nie wrócić, żeby móc coś o nich wiedzieć. Jeszcze jest Alp d'Huez obok którego będziemy blisko, Mont Ventoux o którym i Miki wspominał, ja mam absolutny niedosyt po Dolomitach, jeszcze Zonclan, Malga - masakra, oby mi wiek i zdrowie pozwoliły jeszcze to wszystko kiedyś objechać. Ale nie w jednym wyjeździe, bo nie mamy tyle czasu. Mnie też się jeszcze marzy Dubrownik, Mostar, Gibraltar i parę innych rzeczy.
Jestem dziś w Krakowie i nie mam dostępu do swojego pliku z trasą, do swojego programu z mapą drogową i do swoich map tradycyjnych. Merytoryczną dyskusję o trasie mogę podjąć z Ostrowca.
Offline
Popieram Daniela. Lepiej więcej czasu spędzić w Alpach - tam się jest najwyżej raz do roku
Aczkolwiek trzeba Wam wiedzieć, że (z innych powodów) dowiadywałem się o pociąg z Wiednia. Jest co prawda oferta za 29 EUR (jak do Berlina), ale PKP nie ma podpisanej umowy na przewóz rowerów i pani w kasie mówi, że trzeba będzie płacić za nie oddzielnie w każdym z krajów, przez które jedzie pociąg (zamiast 10 EUR jak do Berlina, co zresztą jest żadnym cymesem - pociąg w Polsce to IC 9 czy 11 zł, a w Niemczech 4,50 EUR, więc per saldo to w sumie średni interes ). No, ale tutaj mamy 3 kraje więc może być drożej i kto wie, czy w ogóle pozwolą przewieźć rowery. W razie czego trzeba by je przerobić na bagaż, tak jak zrobił Michał W., wracając z Budapesztu:
http://wilk.bikestats.pl/index.php?did=229794
Trochę to upierdliwe, ale jako rozwiązanie awaryjne się nada
Choć oczywiście on był w lepszej sytuacji, bo z rozkręconym rowerem lądował od razu w mieście, w którym mieszka, a każdego z nas czekałaby by jeszcze dalsza jazda, prawdopodobnie na rowerze...
Offline
Użytkownik
O ile dobrze pamiętam, to swoją wersję trasy przedstawiłem coś z pół roku temu. Było mnóstwo czasu na dyskusje. Dla mnie kwestia porót rowerem czy też pociągiem to sprawa istotna. Próba zmiany trasy teraz, gdy kupione są bilety, gdy w zasadzie klamka zapadła co do uczestnictwa w wyjeździe, to nie jest w porządku.
Obliczę to jeszcze po powrocie do Ostrowca, ale można sobie np. odpuścić tego BIG-a koło Tulonu i jechać z Marsylii od razu trochę na płn-wschód , bardziej w kierunku na Niceę i Monako - to chyba ze 100 km pozwoli zaoszczędzić, a więc praktycznie jeden dzień. A tego jednego BIG-a nie ma co żałować, skoro później jest mnóstwo innych i one mogą być zagrożone.
Offline
transatlantyk napisał:
O ile dobrze pamiętam, to swoją wersję trasy przedstawiłem coś z pół roku temu. Było mnóstwo czasu na dyskusje. Dla mnie kwestia porót rowerem czy też pociągiem to sprawa istotna. Próba zmiany trasy teraz, gdy kupione są bilety, gdy w zasadzie klamka zapadła co do uczestnictwa w wyjeździe, to nie jest w porządku.
Marku, czasu faktycznie było nominalnie sporo, ale akurat ja go na szczegółowe analizy nie miałem, niestety. Ponadto wciąż jeszcze jest go dość, więc nie widzę problemu. Bo tego, ze ruszamy z Marsylii (nawet gdybyśmy nie mieli jeszcze biletów) nie kwestionuję i nie zamierzam kwestionować, a reszta wciąż jeszcze jest modyfikowalna, nieprawdaż?
Poza tym przecież nikt nie stawia sprawy na ostrzu noża (a jeśli tak odebrałeś którykolwiek z moich postów, to jest mi przykro i zapewniam Cię niniejszym, że nie było to moim zamiarem) i na pewno się tak czy siak dogadamy. Twoja wersja trasy jest dobra, ale mnie się wydaje, że mam pomysł na lepszą, ot i tyle
Idea przejechania z Marsylii do Łodzi rowerem była moja, ale tylko krowa nie zmienia zdania, a mnie po namyśle bardziej interesuje poszwendanie się dwa dni dłużej po Alpach niż zapierdzielanie przez te dwa dni na odcinku Wiedeń-Kraków. Czy naprawdę w fakcie prowadzenia dyskusji na ten temat jest coś nie porządku? :roll:
transatlantyk napisał:
Obliczę to jeszcze po powrocie do Ostrowca, ale można sobie np. odpuścić tego BIG-a koło Tulonu i jechać z Marsylii od razu trochę na płn-wschód
Jest to jakaś myśl o ile mogłoby to istotnie pomóc. Ale też nie ma żadnej konieczności, by tak czynić. Nie jedziemy po złote kalesony i jeśli ugadamy, by trasę zmodyfikować, to możemy to wszak zrobić nawet w trakcie wyprawy
Offline
Użytkownik
Jest dość istotna różnica zdań, co do trasy. Moje wnioski są takie :
1. Trzeba jechać i to jechać razem'
2. Nie mam nic przeciwko jakimś modyfikacjom trasy, ale trzyma mnie termin
3. Jeżeli będę w stanie wytrzymać to fizycznie, to z Wiednia wracam rowerem, Wy wracacie pociągiem. Jakiś kompromis z Waszej strony polegał by na tym, że w tym Wiedniu nie będziemy w ostatniej chwili, żebym nie miał jakiejś większej obsuwy z urlopem
4. Tak swoją drogą, pomysł z demontowaniem rowerów to mi się nie bardzo podoba. Michał miał jeden rower, to go wepchnął gdzieś pod siedzenia o ile dobrze pamiętam. My będziemy mieli trzy rowery. Ten demontaż był też najistotniejszym powodem dla którego zrezygnowaliśmy z transportub lotniczego :-)
Offline
No, akurat ja mogę spokojnie mieć dwa-trzy dni urlopu więcej, więc jeśli mam być w Wiedniu wcześniej, żebyś Ty mógł z niego wracać rowerem, to dlaczego ja miałbym zeń rowerem nie wrócić?
Tylko ze ja właśnie wolałbym nie musieć być wcześniej w Wiedniu, bo bardziej warte zachodu wydają mi się dwa dni w Alpach niż dwa dni na trasie Wiedeń-Kraków. Czy ten argument do Ciebie nie przemawia?
Offline